wtorek, 24 stycznia 2012

Gejowska pornografia

W zasadzie lubię pornografię. Towarzyszyła mi niemal na całej drodze życia i bardzo się do niej przywiązałem. Czasami wracam po nowe sex filmy na moje ulubione strony. W przeciwieństwie do facetów nie narzeka na zmęczenie i bóle głowy. Tyle tylko, że może się podrzeć, zaplamić lub skasować, ale to już zależy wyłącznie ode mnie. Nie pomija milczeniem tematów, o których zwykle się milczy, i choć przyznaję, że nie świadczy to automatycznie o jej nieocenionych walorach edukacyjnych, to bywa przydatna i potrafi odpowiadać na niewygodne pytania.

Nie udało się pornografii wykoleić mnie na drodze mego rozwoju: Ani przez chwilę nie zawahałem się, gdy przyszło mi wybierać pomiędzy jej hetero- i homoseksualnym nurtem, choć z tym pierwszym zetknąłem się dużo wcześniej, a to za sprawą dziwnych upodobań moich szkolnych i wakacyjnych kolegów. Twardo trzymałem się wytyczonej mi drogi, przeżywając chwile uniesień przy najzupełniej niewinnych obrazach, co świadczy o moim daleko posuniętym liberalizmie, jako że za erotykę gotów byłem uznać reprodukcje męskiej bielizny, wyrywane ukradkiem z katalogu Otto podczas wizyt rodzinnych. Ale takie to już były czasy: pewnych rzeczy nie można było jeszcze wtedy dostać w kiosku, a we mnie szalały dzikie namiętności wywołane nadmiarem hormonów.

Potem zaczęły się pojawiać pierwsze jaskółki aktu męskiego z prawdziwego zdarzenia, nadrukowane starannie na pocztówki, które za śmieszną sumę 50 złotych mogłem nabyć w sklepie papierniczym koło domu. Nastała era raczkujących czasopism, kupowanych i czytanych ukradkiem. Na szczęście obrazki bywały na tyle duże, że drżenie kończyn spowodowane oszalałym tętnem, nie powodowało znaczących zakłóceń w ich odbiorze. Tu i ówdzie zadomowiły się pierwsze sex shopy, ale o gejach jeszcze przez jakiś czas w nich nie słyszano.

Moja sytuacja zmieniła się radykalnie, gdy zacząłem bywać w stolicy, gdzie odkryłem firmowy przybytek z bardziej bezpośrednimi w swej wymowie pismami z Zachodu, które kupowałem za ogromne pieniądze, ogłuszony faktem, że na zdjęciu może się znaleźć jednocześnie dwóch mężczyzn, w dodatku niekompletnie ubranych i nie grających bynajmniej w piłkę. Co więcej: wydawało się, że sprawia im to przyjemność, a zamieszczone obok teksty w obcych językach potwierdzały tylko moje nieśmiałe przypuszczenia. Przekonałem się, że seks między facetami niekoniecznie musi wiązać się ze wstydem i ukradkowymi emocjami, ale może oznaczać otwartość, przyjemność i zadowolenie. Wobec braku jakiegokolwiek partnera, było to odkrycie wielce krzepiące, a ufne spojrzenia chłopców z fotografii utwierdzały mnie tylko w przekonaniu, że i ja prędzej czy później doświadczę danej im przyjemności. Tak się zresztą wkrótce stało, bo - jak wiadomo - odpowiednia motywacja potrafi zdziałać cuda.

I choć życie okazało się bardziej skomplikowane niż fizyczny akt, uwieczniony na stronie świerszczyka, nie straciłem do pornografii zaufania. W końcu nigdy nie obiecywała mi recepty na szczęście i idealny związek. Pozostała dla mnie, jak wcześniej, źródłem określonego rodzaju wiedzy. Nawet pornografia prawdziwa, dosłowna, nie zdołała mnie wypaczyć, a już na pewno do siebie zniechęcić. Tu i ówdzie podchwytywałem jakieś pomysły, najczęściej zresztą takie, które zaświtały wcześniej w mojej głowie, jednak nie byłem pewien, czy warto byłoby je realizować. Oszczędzałem sobie natomiast doświadczeń, które przedstawione na zdjęciach, nie pobudzały mojej wyobraźni, albo budziły we mnie mniej lub bardziej mieszane odczucia. Krótko mówiąc przejąłem z pornograficznych zeszytów te praktyki, które mi odpowiadały i przyniosły rzeczywistą satysfakcję, stając się tym samym wymierną cząstką mojego życia. Cóż mi po szaleńczo wyuzdanych fantazjach, skoro w praktyce okazują się bolesne nie do zniesienia?

Dzisiaj dysponuję dostępem do internetu, skąd mogę sobie ściągać zdjęcia, o jakich będąc nieco młodszym marzyłem, a także mnóstwo innych. Przyznaję, niewiele z nich jest w stanie prawdziwie mnie zaskoczyć, ale czasami znajduję w sieci kilka szczególnej urody. To słowo może się wydać dziwnym w odniesieniu do pornografii, a jednak nie waham się go użyć. Powoli staję się koneserem, dla którego jej wartość nie tkwi wyłącznie w odpowiednim upychaniu odpowiednich organów w odpowiednie miejsca, niekoniecznie zresztą tam, gdzie najlepiej pasują. Odkryłem, że są męskie akty, z pozoru niewinne, które sprawiają na mnie wrażenie czysto pornograficznych, podczas gdy niektóre obrazy, na których bez osłonek prezentowana jest fizjologia seksu, wcale nie emanują bezdusznością i mechanicznością, które tak często się im zarzuca.

Przekonałem się także, jak różny może być odbiór tych samych treści erotycznych. Moja najbliższa przyjaciółka mianem pornograficznych określiła komiksowe przypowiastki Ralfa Königa, i to wcale nie te najpikantniejsze. Rodzi się oczywiście pytanie, czy to ona jest tak przewrażliwiona, czy też może ja tak otępiały, kompletnie bez poczucia przyzwoitości. Zapewne i jedno, i drugie, lub raczej: ani jedno, ani drugie. Ona nie jest oswojona z czysto gejowską estetyką; ja z kolei nie poszukuję w pornografii coraz to nowych podniet w coraz większej ilości nawarstwionych, oblepionych śluzami ciał. Nie mięsa mi potrzeba, lecz wciąż od nowa tej samej pary kochanków, czerpiących radość - a przynajmniej satysfakcję - ze wspólnego seksu.

Jeśli uda mi się dostrzec ich na którejś z fotografii, przestaje mi przeszkadzać fakt, że dostali za to swoje dniówki, a całość została wyprodukowana w celu wywołania u odbiorców obfitego ślinotoku. W momencie, kiedy przenosi się na mnie ich podniecenie, stają się dla mnie wiarygodni, choćby nawet uprawiali seks w świetle umiejętnie ustawionego reflektora. Jeśli natomiast nie dostrzegę w ich oczach żadnej pasji (ale uwaga panowie: nie przesadzajcie w drugą stronę!), a za kadrem wyczuję cień lekko otyłego gościa z przylizanymi włosami, który zniecierpliwionym głosem udziela im wskazówek - wówczas mogę oceniać ich wyczyny jedynie pod względem technicznym, co czasem bywa bardzo interesujące, za to znacznie mniej ekscytujące.

Obecnie znajduję się na takim etapie emocjonalnego rozwoju, kiedy pornograficzne obrazki dodają memu życiu nieco (lub sporo) pikanterii, tudzież wspomagają mnie wytrwale w sytuacjach, kiedy z różnych względów nie dane mi jest zasmakować seksu autentycznego. Trochę to zapewne jeszcze potrwa, zanim staną się dla mnie (z przyczyn życiowych i fizjologicznych) niezbędne, i kiedy je znienawidzę, ale to akurat nie stanowi dla mnie powodu, żeby unikać pornografii już teraz.

Z satysfakcją stwierdzam, że nadal nie udało mi się rozbestwić się w swoich upodobaniach, z czego wnioskuję, że pornografia nie może wywierać na ludzi aż tak demoralizującego wpływu, jaki się jej przypisuje: Trudno uznać za inspirujące obrazy, które z gruntu odbiera się jako wstrętne i niesmaczne. Fakt, że się z nimi oswajam, nie oznacza wcale, że zaczynają mi się podobać, i wpadnę na pomysł, by ich treść wprowadzać w życie. Skoro dotąd nawet mi nie przyszło do głowy sypiać z kozą, nie sądzę, aby jedno czy dwa zdjęcia były w stanie zmienić moje nastawienie, nie wspominając już o tym, jak ciężko w dzisiejszych czasach znaleźć doświadczoną i oddaną kozę, z którą można by dopełnić żywota.

Nie bez powodu sięgam niezmiennie po jedne świerszczyki, a inne wyrzucam do kosza, że o kolekcji ulubionych zdjęć już nie wspomnę. Nie bez przyczyny wyszukuję na półkach wideoteki konkretne tytuły z określonymi wykonawcami. I nie tak bez kozery wyszukuję te sklepy, w których oferują pornografię gejowską (a krucho pod tym względem u nas, oj krucho!). Nie bez ukrytych intencji także piszę o swoim odbiorze pornografii, zdaję sobie bowiem sprawę, że wiąże się z nią całkiem sporo problemów i wątpliwości. Stąd też - jak na razie - nie wspomniałem o jej dostępności dla nieletnich, o pedofilii czy przemocy. Jak powszechnie wiadomo, o gusta sprzeczać się nie należy, ale wszyscy to z upodobaniem robią. Ja sam muszę przyznać, że - mimo swego liberalnego podejścia do zjawiska pornografii - czuję istnienie pewnych granic, które należałoby w miarę precyzyjnie wytyczyć.

Ale czy w epoce oszałamiającej wolności słowa i braku jakichkolwiek ograniczeń technicznych, jest to w ogóle możliwe?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz